poniedziałek, 2 marca 2015

Dan Abnett - Duchy Gaunta

Mroczny świat uniwersum Warhammer 40k. Ci którzy poszukują przygód kosmicznych marines mogą od razu odpuścić sobie tą pozycje. Seria "Duchy Gaunta" jest całkowicie poświęcona gwardii imperialnej i nie spotkamy tu niezwyciężonych Adeptus Astartes. Gwardia imperialna walczy i umiera setkami tysięcy na każdym froncie wojny z Chaosem ku chwale Złotego Tronu, a wśród nich Pierwszy i Jedyny z Tanith pod dowództwem pułkownika-komisarza Ibrama Gaunta. "Duchy..." opowiadają wydarzenia Krucjaty Światów Sabat. W pierwszych dwóch tomach poznajemy pułkownika-komisarza i jego Duchy, wszystko to przeplatane wartką akcją i stosami trupów. Niestety część trzecia zaczyna już lekko powiewać nudą, nadal mamy zaciekłe walki z heretykami, wciąż trup ściele się gęsto, a gwardziści przeżywają swoje własne tragedie. Jednak towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że to już wszystko było. Oczywiście zmieniły się dekoracje na scenie, ale nic poza tym. Dlatego bardzo ucieszył mnie tom trzeci gdzie akcja znów się rozkręca i wraca do serii życie, dalej już idzie gładko. I największa bolączka każdego "czytacza" w Polsce przetłumaczono i wydano jedynie pięć pierwszych tomów na jedenaście i nagle zostajemy z ręką w nocniku, a na usta ciśnie się soczyste WTF, ewentualnie ojczysta kurwa mać i co dalej. Można mieć nadzieje, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i wypuści resztę serii, ale to pozostawiam niepoprawnym optymistą.
Jak zwykle na koniec tradycyjne staropolskie "pierdol się" w strone tłumacza\cenzora. Jak to jest, że nikogo nie boli dokładny opis latających wnętrzności, zabijanych dzieci i przebiegu tortur, a żołnierze na polu walki używają słownictwa niczym absolwenci szkoły przyklasztornej?